Małe wesele w Rzeszowie
Tego określenia często używa się gdy chce się opisać kogoś lub coś co na pierwszy rzut oka jest niepozorne, a okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. Zdecydowanie tak było w przypadku tego małego, jeśli chodzi o ilość obecnych gości, ale zdecydowanie dużego, jeśli mówimy o ilości energii jaka była na parkiecie podczas wesela. Przygotowując się na to kameralne wydarzenie, myślałem sobie, że będzie “lajtowo”- spokojna Para Młoda, mała ilość gości, ogólnie raczej pandemiczne klimaty. Wiadomo, że sprzęt zawsze biorę ten sam, bo wole mieć za dużo wszystkiego niż żeby mi brakło, plan w głowie ułożony tak samo, człowiek jest gotowy na różne rzeczy. Jednak nastawienie na ślub na którym planowo ma być 30-40 osób jest inne, niż na takie, na którym ma być tych gości 200+. Za make-up Kasi odpowiedzialny był Sebastian Pawłowski, który ma chyba najbardziej klimatyczną “pracownię” w Rzeszowie. Przygotowania u Kasi przebiegały bardzo spokojnie, bez niepotrzebnych nerwów i stresu. Wszystko było przygotowane więc w zasadzie nie było powodów do typowego ślubnego stresu. Rodzice Kasi to bardzo mili ludzie i czułem się jakbym był członkiem rodziny. W domu obecni byli tylko najbliżsi. Piękna pogoda pozwoliła nam część przygotowań przenieść do ogrodu, w którym jak dla mnie, mógłby się spokojnie odbyć ślub plenerowy 🙂
Pan Młody
Paweł to człowiek nietuzinkowy, dbający o odpowiednią stylówkę i wyluzowany człowiek. Każdy element garnituru ślubnego, łącznie z bielizną miał motyw korespondujący z resztą garderoby oraz zarostem Pana Młodego :).
Spokojne wesele w Rzeszowie?
Tytułowym “wariatem” nazwałem wesele. Patrząc przez pryzmat ilości osób na nie zaproszonych, powiedziałbym, że to nawet bardziej przyjęcie. Na coś takiego też się nastawiałem mentalnie. Okazało się jednak, że najbliżsi znajomi i przyjaciele Państwa Młodych to bardzo imprezowi i energiczni goście. Jak tylko DJ wyczuł do jakiej muzyki lubią się bawić, zaczęło się istne szaleństwo. Parkiet, a raczej “parkiecik” w rzeszowskim lokalu “Dwa Bratanki” rozgrzał się do czerwoności. Tu wszyscy się ze sobą znali już wcześniej, lubili podobne klimaty muzyczne, a przede wszystkim nikt się nie krępował. Impreza była wyśmienita, a zabawy, które zorganizowali Kasia i Paweł, były ciekawe i angażujące. Tak jak wspominałem wcześniej, na mały ślub w czasach pandemii mentalnie nastawiałem się inaczej niż na duże, typowo podkarpackie wesele. Wracając do domu miałem karty pamięci zapełnione niemal całkowicie. Jak na parkiecie jest akcja to zdjęcia robią się same. Z tego ślubu przyniosłem ich nie mniej niż z takiego na którym jest ponad 150 osób….
Schematy…. czyli ślub ślubowi nierówny
Niejednokrotnie spotykałem się z opinią, wśród niektórych fotografów ślubnych, że każde wesele jest takie samo, tylko zmienia się Para Młoda. Ja zawsze miałem na ten temat inne zdanie. Uważam, że w tej materii nie można posługiwać się stereotypami i myśleć o ślubach schematami. Każda Para Młoda to inna koncepcja na to jak ma wyglądać ten dzień, to też inni goście, różne środowiska, inne spojrzenia na każdy temat. Każdy lokal weselny ma swoją specyfikę, każdy zespół czy DJ, tworzą inną atmosferę na parkiecie. Zmiennych jest tak dużo, że zakładanie z góry, że dany ślub będzie wyglądał tak lub tak, jest z góry skazane na porażkę. Nie ma też ślubów lepszych czy gorszych. To co dla jednego jest świetną zabawą, dla kogoś innego może już nią nie być. To co dla jednej Panny Młodej znaczy najpiękniejsza suknia ślubna, dla innej może nie być tą wymarzoną. Dekoracje ślubne, to również temat rzeka bo jedni wolą bogate, eleganckie, a inni proste i minimalistyczne. Jedne pary mają swój ślub dopięty na ostatni guzik, a inne “idą na żywioł” i wolą spontan.
Doświadczenia jakie mam pokazują jednoznacznie, że pewne założenia można mieć, ale tak naprawdę tylko część z nich okazuje się prawdziwa. Trzeba być zawsze przygotowanym na każdą okoliczność, bo nie ma dwóch takich samych wesel.
Każde jest wyjątkowe na swój sposób. Tak jak każda Para Młoda.